9/06/2015

Chciałabym Ci przypomnieć

Dawno temu, jakieś osiem lat wstecz
Śnieg powoli pokrywał ulice niewielkiego miasteczka, a dzieci co rusz wybiegały z domów, aby obrzucać się nawzajem śnieżkami. Tańczące w powietrzu śnieżynki oblepiały wszystko i wszystkich. Niektóre rozpuszczały się po kilku sekundach, jednak zdecydowana większość trwała w swojej pierwotnej formie.
Właśnie wtedy za drzewa, dzierżąc w ręku długi patyk służący za miecz, wybiegła ośmioletnia dziewczynka. Miała bystre, niebieskie oczy, którymi analizowała ruchy przeciwników oraz, skryte pod puchową czapką, ciemne loczki. Zamachnęła się, mrużąc oczy i uderzyła z dziecięcą siłą w dół pleców stojącej przed nią postaci.
– Leia! – krzyknął chłopiec, łapiąc się za tyłek. Odwrócił się i popatrzył srogo na przyjaciółkę. – Ile razy mam ci powtarzać, że masz rozróżniać wrogów od przyjaciół? – Pokręcił głową, krzywiąc się z bólu.
– Wszyscy wyglądacie tak samo – burknęła.
Była jedyną dziewczynką w tym towarzystwie. Nigdy nie przeszkadzało jej, że w okolicy mieszkało więcej chłopców, ponieważ potrafiła się z nimi dogadać. Budowanie bazy, bójki, skakanie po drzewach – uwielbiała to. Czuła się jeszcze lepiej, kiedy mianowano ją zastępcą dowódcy i mogła wydawać rozkazy. Takie drobne rzeczy poprawiały jej humor. 
– Po prostu musisz nauczyć się nas rozróżniać – zaśmiał się. – W końcu ci wyjdzie.
– Dzięki – mruknęła niecałkiem przekonana do szczerości tych słów. – Chyba nikogo już tu nie ma, obeszłam cały plac.
– Pewnie zwiali. – Chłopiec podrapał się w tył głowy. – Idziemy na herbatę?
Leia znała się z Nicolasem od przedszkola. Zawsze razem się bawili i choć chłopiec w obecności kolegów z klasy nie przyznawał się do przyjaźni z dziewczyną taką jak ona, ciemnowłosa przyzwyczaiła się do sytuacji i wybaczała mu za każdym razem. Zależało jej na tej właśnie znajomości. Każdy inny mógł ją opuścić, tylko nie on.

Gdy się śmiejesz, pożerasz mnie…

Leia za bardzo lubiła Nicka. Za bardzo jak na ośmiolatkę i za bardzo jak na przyjaciółkę, do której ciężko się przyznać. Ale nie mogła nic na to poradzić. Chłopiec prywatnie traktował ją lepiej niż własną siostrę, czasami nawet śmiał się, że wolałby, żeby to Leia należała do jego rodziny. 
Pierwsza miłość stała się dla niej niemal uzależnieniem, z którym nie mogła sobie poradzić. I chociaż często płakała, zmuszając się do wybaczania mu raz za razem wyzwisk rzucanych w klasie pod jej adresem, nie potrafiła kazać mu skończyć tej maskarady. Bała się, że razem z tym nadszedłby koniec ich znajomości.

Wciąż dawno temu, jakieś sześć lat wstecz
Zostali rozdzieleni. Przez cztery lata byli razem, mogła na niego zerkać na lekcjach, uśmiechać się pod nosem z jego żartów. Ale nie, przenieśli go, a dziewczynce znów chciało się płakać.
Cóż z tego, że widywali się na korytarzach? Cóż z tego, że wciąż mogli spotykać się pod starym drzewem? Nie, na to drugie byli za duzi, a na to pierwsze wciąż zbyt nieśmiali.
Nie rozmawiali ze sobą, nie pisali, panowała cisza. Cisza tak smutna jak Titanic, na którym Leia za każdym razem wylewała litry łez. Dziewczynka czuła się pusta bez swojego przyjaciela.
– Leia, chodź do nas! – zawołała Sylvia i choć ciemnowłosa zdobywczyni podwórka nie chciała zatracać się w dziewczęcych tematach, zmusiła ją do tego samotność.
Nie minęły dwa miesiące, a zapomniała, jak używa się patyka do obrony, jak powinno się wymierzać cios. Te umiejętności zastąpił lakier do paznokci, tusz do rzęs. Przestała być chłopczycą – nosiła spódniczki i buciki odsłaniające palce, sukienki, których za wszelką cenę nie mogła pobrudzić, gdyż było to niedziewczęce. I choć wciąż patrzyła smutnym wzrokiem na Nicka, gdy mijała go na korytarzu, ten zdawał się jej nie zauważać. 
– Leia, chodź zobaczysz tego chłopaka. Jest śliczny, prawda? – zaświergotała Sylvia, a dziewczynka, z bólem pobiegła do niej i z udawanym entuzjazmem spojrzała w gazetę.


~~||~~

– Zagrajmy w prawda czy wyzwanie!
Całą podłogę pokrywały koce, śpiwory i poduszki. A, no tak, i sześć wciąż przepełnionych entuzjazmem dziewczynek w ostrym makijażu, z pomalowanymi paznokciami i polokowanymi włosami. Chichotały jak chore, przeglądając czasopisma, ale żadna nie zwracała uwagi na to, że to, co robią, wcale nie jest ładne ani fajne.
– Zaczynam! – oznajmiła Amelie, siadając wygodnie. Rozejrzała się po twarzach swoich przyjaciółek. – Rosalie! Prawda czy wyzwanie?
– Wyzwanie! – Blondynka zaczęła chichotać jeszcze głośniej.
– Zaśpiewaj „Babe” Justina!
Reszta zgromadzenia zapiszczała. Oprócz Lei, która nie potrafiła stwierdzić, co takiego wyjątkowego jest w Bieberze, że wszyscy go lubią i podziwiają. Dla niej wyglądał przeciętnie, uśmiechał się przeciętnie i, przede wszystkim, śpiewał przeciętnie.
Rosalie chwyciła szczotkę, prowizoryczny mikrofon, wyszła na środek i rozpoczęła swój występ pełen fałszów i niedociągnięć. Nikt nie spodziewał się przecież, że jedenastolatka zaśpiewa czysto, dlatego też dostała głośne oklaski, po czym ukłoniła się, szczerząc zęby.
– Dobra… – Ciemne oczy Ro zlustrowały towarzystwo. – Leia. Prawda czy wyzwanie?
– Prawda – odpowiedziała spokojnie, przenosząc chłodne oczy na „przyjaciółkę”.
– Całowałaś się już?
Policzki byłej pogromczyni pokryły się szkarłatnym rumieńcem. Uciekła wzrokiem w bok. Wiedziała, że w szkole krążą plotki o tym, jakoby ona i Nicolas byli kiedyś parą, a przecież pary się całują. Ale oni byli tylko przyjaciółmi, ba!, teraz się do siebie nawet nie odzywali. 
– Nie – odparła szczerze, uśmiechając się blado. 
– Naprawdę? To znaczy, że Nick się nie postarał, haha.
I wszystkie wybuchnęły histerycznym śmiechem. Szkoda, że Lei nie było do śmiechu.

Jeszcze rok później
Od: Leia
Do: Nick
Wiem że ciebie już tu nie ma ale pomyślałam że jednak chce ci wyznać co czuje. Nick ja cię lubię bardziej niż myślisz. I smutno mi że wyjechałeś i że już cię nie zobaczę. I tak sobie pomyślałam, że nie mogę już tego więcej w sobie trzymać. 
Chyba cię kocham.

Od: Nick
Do: Leia
Ja też cię chyba kocham ale to nie ma sensu. Związek na odległość nie ma żadnego sensu wiesz? Będzie nam tylko źle. Ale dobrze że dałaś znak życia. Ostatni rok był głupi.
Do zobaczenia kiedyś tam Leia

I jeszcze rok później
– Czy ty naprawdę sądziłaś, że się nie dowiem? – W tonie jego głosu dosłyszała oskarżenie, żal, gorycz i złość. Ściągnął brwi. – Naprawdę nietrudno skojarzyć czyjeś imię, tym bardziej, że zawsze swoje lubiłaś. A podobieństwo jest uderzające.
– Jestem LEIA, nie jakaś cholerna Lydia, okay? Mógłbyś w końcu mi uwierzyć – żachnęła się ciemnowłosa, wpatrując się w niebieskie oczy byłego przyjaciela. – Przecież bym ci tego nie zrobiła, wyraziłeś się jasno!
– Jak nie ty, to kto inny nagabywałby mnie miłosnymi wiadomościami, co? Tylko ty byłabyś na tyle głupia.
– Wiesz co? Dzięki za pokłady wiary w przyjaciółkę. – W jej oczach pojawiły się łzy, dlatego odwróciła głowę i zamrugała, aby je powstrzymać.
– To spójrz mi w oczy i powiedz, że to nie ty.
Tak też zrobiła. Z żalem, przygryzając wargę, po raz ostatni spojrzała w jego piękne tęczówki jako przyjaciółka, przełknęła ślinę i powiedziała:
– Nigdy nie podawałam się na żadną Lydię.
– Nie wierzę ci.
Odpowiedź była natychmiastowa, nawet nie pomyślał, po prostu palnął głupstwo. A dziewczyna odwróciła się na pięcie i poszła w swoją stronę. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że oskarżył ją o coś takiego. Przecież wyraźnie dostała „nie”, poddała się. Ach… Tylko że kotłujące się w jej sercu uczucia wciąż nie chciały zniknąć i tylko czekała, aż Nick zniknie, zapadnie się pod ziemię i nie wróci.
– Dlaczego ta cholerna miłość nie chce zniknąć? – wyszeptała do siebie w drodze do domu. Nie dostała jednak odpowiedzi.

Trzy lata później, lato, wakacje
Leia stała w kolejce do kasy, wyjmując z portfela odpowiednią sumę, by móc zapłacić za zakupy. Czuła się wykorzystywana przez mamę, ale nic nie mogła na to poradzić – odeszła od komputera i powędrowała do sklepu. 
Nie spodziewała się, że to jedno wyjście wywróci jej spokojne serce do góry nogami.
Kiedy kolejni klienci wlewali się do środka przez drzwi wejściowe, przyglądała się im, jak to miała w zwyczaju. Zaczęła przyglądać się ludziom, ich zachowaniu, gestach, mimice twarzy. Patrzyła na każdego. I właśnie to był błąd. Dlaczego? Bo dostrzegła JEGO.
Po trzech latach, po ponad tysiącu dni bez znaku życia od niego, wreszcie go zobaczyła. Wszedł razem z mamą, trzymając swoją młodszą siostrzyczkę na rękach. Skąd wiedziała, że była to jego siostra? Plotki szybko się rozchodzą.
Wydoroślał. Kiedyś był wzrostem równy z nią, teraz ledwie sięgałaby mu do ramienia, a tak przynajmniej wnioskowała. Wyostrzyły mu się rysy twarzy, stracił swój dziecięcy wyraz. Stał się mężczyzną.
I choć serce Lei było zajęte przez innego chłopca, mimowolnie zabiło szybciej. Starała się uspokoić oddech, odwróciła wzrok w momencie, kiedy i on na nią spojrzał. Co zobaczył? Niezbyt urokliwą, nieuczesaną i nieumalowaną nastolatkę w dresie. Nie tak chciała mu się jawić. Nie chciała, by widział ją taką. Nie chciała, by w ogóle ją widział.
Ze sklepu niemal wybiegła, wyciągając telefon, aby napisać wiadomość do swojej najlepszej przyjaciółki.

Cholerka, on znów tu jest. Co mam robić? Wiesz coś o tym? Przyjechał na stałe czy w odwiedziny do mamy?

Odpowiedź, jak się spodziewała, nie przyszła zbyt szybko.

Sorry, malowałam płot. Słyszałam, że się przeprowadził do matki, by mieć bliższy dojazd do szkoły.

No to mam przejebane – odpisała Leia, leżąc już dawno na łóżku.
Chciała zapomnieć, skupić myśli na teraźniejszej miłości, ale nie potrafiła. Wspomnienia dawnych lat uderzyły w nią niczym młot, pozostawiając bolącą ranę zwaną wspomnieniami. Zamiast Claus, jej myśli wołały Nicolas. 
Kiedy wieczorem rozmawiała z chłopakiem, z trudem przez gardło przeszło jej „kocham cię”. Bo ona wcale go nie kochała. Serce Lei wciąż należało do Nicka, nie potrafiła go stamtąd wyrzucić. Zamknęła jedynie drzwi i próbowała zapomnieć, zastawić je Clausem, jednak Nick zdołał je otworzyć i znów umościć się wygonie na starym miejscu, nawet nie wiedząc, że rani ją po tysiąckroć bardziej niż kiedyś, gdy byli dziećmi.
Tej nocy spała, lecz nie śniło jej się nic. A może śniło, tylko po prostu ona tego nie pamiętała? Może. Albo wyrzuciła sen gdzieś daleko, by nie przejmować się jeszcze bardziej.
Przestała wychodzić z domu, byle go nie spotkać ponownie, choć jednocześnie mówiła do siebie w myślach i tworzyła scenariusze tego, jakby wyglądało ich spotkanie po latach. Byłby miły czy wciąż na nią zły? Uśmiechałby się czy raczej marszczył brwi? Patrzyłby czy odwracał wzrok? Wiele niewiadomych kotłowało się w jej wciąż dziecięcym serduszku. Wiedziała, że to bez sensu, że go nie spotka, a nawet jeśli, to raczej nie przeprowadzą miłej rozmowy jak za czasów dzieciństwa.
Po prostu miała nadzieję, że kiedyś uda im się odbudować starą przyjaźń.
Zaczął jej się przez to śnić, a w snach był miły i uśmiechnięty, choć oczekiwała sarkazmu i nienawiści. Gdy zamykała oczy i pojawiał się on, czuła się jak księżniczka. Traktował ją delikatnie, jak jedyną kobietę w swoim życiu. Zastanawiała się, czy kochał kogoś po niej, czy jego dziecięce uczucie wciąż się tli, czy całkiem wygasło? Chciała to wiedzieć, ale nie mogła, dlatego chciała o nim śnić.
Czy była to zdrada? Nauczyła się mówić Clausowi „kocham cię” bez mrugnięcia, choć wiedziała, że to kłamstwo w końcu wyjdzie na jaw. Nie chciała go stracić, a zdawała sobie sprawę, że gdy tylko chłopak dowie się prawdy, zostawi ją, chociaż raz za razem powtarzał, że jest dla niego najważniejsza. 
Claus był egoistą, dla Nicka nie istniała. Dlaczego to właśnie dla niej przytrafił się taki dobór miłości. Chciała jednego, musiała trwać przy drugim. Rozum popierał Clausa, serce Nicolasa. I jak miała z nimi walczyć? 
Ostatecznie stwierdziła, że wolałaby chyba być sama.
Zerwała z Clausem, mówiąc mu bez ogródek, że już go nie kocha. Załamał się i wiele razy próbował nawiązać kontakt, ale Leia ignorowała go jak tylko mogła. W jej sercu nie znalazło się już miejsca na miłość.

W tym absurdzie obracam się, co jest kłamstwem, co prawdą jest?
W jaki sposób mam nazwać to?
Ciało me znów rozpala się…

Wyjechała, by zapomnieć, a gdy wróciła, stała się zupełnie innym człowiekiem. Już nie patrzyła na świat tak jak kiedyś, stała się zimna, małomówna. O ile kiedyś patrzyła ludziom w oczy bez przerwy, tak teraz kontakt wzrokowy omijała szerokim łukiem.

Twoje oczy są do życia zbędne, jednak chcę, byś mnie objęła…
Leia…

Zaczął się kolejny rok szkolny, nowi znajomi, nowa klasa. Nikt nie wiedział, jaka była kiedyś, jak pięknie się uśmiechała, ile radości sprawiało jej śpiewanie czy wspólna zabawa ze znajomymi. Nie chciała już niczego więcej czuć.

Jeśli nie ma Ciebie w naszym związku, nie ma szansy na to, byśmy trwali…

Niby teraz, a jednak kiedyś
– Leia? 
Akurat przyglądała się kartce urodzinowej ze ślicznym, uśmiechniętym liskiem, gdy ktoś zawołał jej imię. Obróciła się, a jej obleczone ciężkim, ciemnym makijażem oczy napotkały twarz Nicka. Patrzył na nią zaskoczony zmianą. Pamiętał delikatną dziewczynę o gęstych, brązowych lokach. Teraz stała przed nim dojrzała kobieta z czarnymi, krótkimi włosami. Poznał ją po znamieniu na kostce – literce E, którą miał przyjemność oglądać tyle razy, gdy dziewczyna zakładała spodenki i japonki.
Tym razem ubrała się podobnie, chociaż miała trampki i krótkie skarpetki, a do tego ciemną spódniczkę. Nie widział w niej tego dziecięcego entuzjazmu ani radości ze spotkania. Nagle przypomniał sobie, ile razy niespodziewanie uderzyła go patykiem w tyłek. Jak uśmiechała się, wymierzając cios. 
Dlaczego tak bardzo się zmieniła?
– Słucham? – zapytała z chłodnym wyrafinowaniem.
– Nie poznajesz mnie? To ja, Nick.
Poznała, ale nie chciała. Ta twarz była tak piękna jak u anioła, a jej serce znów biło szybciej niż powinno, znów okłamywało ją samą, twierdząc, że go kocha. A wcale tak nie było, ona nie potrafiła kochać. Nie po tym, co Nick jej zrobił.
– Pamiętam – znów odparła zimno, z powrotem przenosząc wzrok na kartki.
– Zawsze lubiłaś lisy – zagadał, nie chcąc się tak łatwo poddać. – Rysowałaś je na szybach samochodów stojących przed blokiem.
Nie odpowiedziała, zaciskając ukryte w kieszeniach dłonie w pięści.
– Jak ci się żyje, co, Leia? – Nick przechylił delikatnie głowę, patrząc na jej profil. Nie zauważył, gdy zrzuciła swój dziecięcy tłuszczyk, a na policzkach widoczne zrobiły się kości policzkowe, które dodatkowo podkreślała makijażem. Zresztą, kiedy miał to zauważyć, skoro nie widział jej tak długo.
Przeniosła na niego wzrok. O ile kiedyś potrafiła przez niego płakać, tak teraz nie uroniłaby żadnej łzy. Nie była już dzieckiem. Wyrzuciła z pamięci wszystkie wspomnienia z dzieciństwa.
– Chciałabym ci przypomnieć, że nie jesteśmy już przyjaciółmi.
I uśmiechnęła się. Uśmiechnęła tak pięknie jak jeszcze nigdy i wtedy to serce Nicka zabiło szybciej. Pamiętał ten wyraz radości, gdy razem biegali po śniegu i obrzucali się śnieżkami, gdy planowali podbój bazy innej grupy chłopców. Zawsze prowadziła ich na kolejną bitwę, uśmiechając się szeroko.
Ale tym razem nie została, ten uśmiech nie był jego. Odwróciła się, trzymając w rękach kartkę z lisem, po czym pomaszerowała do kasy, przywracając na usta stały, neutralny wyraz.

Zamknę się w sobie, myśląc, że…
Przyszłość zawita tu w kolorze łez.

A Nicolas stał tak jeszcze chwilę i przyglądał się jej odchodzącej postaci.

~~||~~

Odłożył pędzel i spojrzał na skończone dzieło. Długo nie mógł malować, wyrzucał płótno za płótnem, nie chcąc oglądać tych straszliwych bohomazów bez uczuć. Nawet dziecko potrafiło lepiej namalować słońce przebijające się przez chmury.
Teraz jednak patrzył na najlepsze dzieło swojego życia, podziwiając każde widoczne pociągnięcie pędzlem, dobór kolorów i barw, kontrast. Nie mógł uwierzyć, jak dobrze wyszło mu przejście między czernią a brązem, jak realnie odwzorował chłód i ciepło oczu, jak idealnie zarysował linię szczęki, gdy była jeszcze dzieckiem i tę teraźniejszą, dorosłą. Brązowe loczki spadające na policzki i proste kosmyki muskające dołeczek pojawiający się przy uśmiechu.
Właśnie, to uśmiech koronował cały obraz, dodając mu piękna. Szeroki, szczery, przy którym oczy robiły się węższe. Cóż z tego, że jeden pojawił się dzięki przyjaźni, a drugi dzięki jej zakończeniu? Chciał pamiętać oba, chciał trwać w przeświadczeniu, że należą do niego.
Poczuł szczupłe ramiona oplatające jego szyję, a potem ciepły oddech na policzku.
– Łał, niesamowite. To najpiękniejszy obraz, jaki kiedykolwiek widziałam.
Zamilkła na chwilę, oczekując chociażby „dziękuję”, ale malarz nie odpowiedział.
– Jaki nosi tytuł, Nicolas?
Mężczyzna nie odrywał wzroku od portretu przedstawiającego jedną i tę samą twarz, tyle że po przejściach, po latach życiowych doświadczeń, smutku i cierpień. Z jednej strony słodka dziewczynka o rumianych policzkach, z drugiej chłodna kobieta o niemal trupiobladej cerze. Jednak jemu złączenie obu wizerunków wydawało się naturalne, prawdziwe. Chciał pokazać, jak widział swoją przyjaciółkę. 
– Leia.

Jeden z shotów. Taki dramatyczny, ale cóż. xD
Tekst piosenki należy do Namae z youtuba, a tytuł piosenki to właśnie Leia. 

1 komentarz:

  1. Zerkałam tylko fragmentami, później się wezmę za całość i zauważyłam pewną rzecz - ODGAPIŁAŚ ODE MNIE RO. :|
    No dobra, to tyle z moich żali, jak skończę szablon na zamówienie i to przeczytam, bo wydaję się fajne, to skomentuję jakoś tak... bardziej odnosząc się do treści. Kacełki.

    OdpowiedzUsuń